Chaos energetyczny trwa

Wojna na Ukrainie zmienia wszystko. Czy aby to prawda? Polski rząd przypomina raczej budowę biblijnej wieży Babel i pomieszanie języków. Szczególnie w kwestii polityki energetycznej.

 Z jednej strony chce wprowadzać embargo na węgiel, ropę, gaz, a z drugiej dalej brnąć w kolejne uzależnienia. Dodatkowo sam wzmacnia chaos informacyjny np. w kwestii węgla. W zależności kto mówi, to taka jest koncepcja.   Wicepremier Jacek Sasin optuje, by zweryfikować Politykę Energetyczną Polski i pozwolić, by węgiel po 2049 roku dalej był gwarantem naszego bezpieczeństwa energetycznego. Szczególnie w tle wojny i zakazu importu węgla z Rosji.  Na ostatnim posiedzeniu Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego w Katowicach mówił, że plany te - wypracowane przez ostatnie dwa lata - muszą w sytuacji zbrojnej napaści Rosji na Ukrainę zostać poddane "kolejnemu przemyśleniu" i korektom. Nawiązując do przedstawionych 29 marca br. założeń zmian Polityki Energetycznej Polski do 2040 r przypomniał, że jeszcze przed agresją Rosji na Ukrainę nastąpił skokowy wzrost cen surowców energetycznych - przede wszystkim gazu, ale też paliw płynnych. "To wszystko spowodowało, że musimy ponownie zdefiniować nasze energetyczne bezpieczeństwo, przede wszystkim przemyśleć ten model transformacji, który zakładał po pierwsze odejście od węgla, po drugie zakładał jako paliwo przejściowe gaz ziemny, a w finale podstawowy miks energetyczny miał być tworzony przez OZE i energię jądrową" - wymienił. Niestety co innego słyszymy z ust minister klimatu i środowiska, która  zapewniła, że 2049 r. zgodnie z umową społeczną jest datą obowiązującą jako termin odejścia Polski od węgla. Minister Anna Moskwa podkreśliła jednocześnie, że w rewizji polityki energetycznej rząd stawia na zwiększenie rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie i morzu. Sam premier chce zamiast rosyjskiego węgla sprowadzać węgiel australijski, z RPA czy z Kanady.

Jakby tego było mało,  w założeniach do Polityki Energetycznej Państwa do 2040 roku przedstawionych przez rząd 29 marca brakuje jednoznacznych deklaracji w sprawie przyszłości polskiego węgla. Szczególnie w zakresie realizacji inwestycji w niskoemisyjne technologie węglowe zapisane w umowie społecznej dotyczącej transformacji górnictwa.

Trwa rządowy chaos informacyjny w kwestii co dalej z polskim węglem. Związkowcy mieli nadzieję, że podczas Zespołu Trójstronnego ds. Bezpieczeństwa Socjalnego Górników, które odbyło się 7 kwietnia usłyszą konkretnie co dalej z polską polityką energetyczną, z polskim węglem. Przeliczyli się. - Znów padły ogólniki. Dalej żyjemy w zawieszeniu. Wiemy jedno, że trzeba dużo wydobywać węgla, że inwestycji większych na razie nie będzie. Ale skąd na rynku pojawi się ok. 8 mln ton węgla w jeden rok to już tego nie wie nikt. Aż strach pomyśleć co będzie działo się przed nowym sezonem grzewczym? – ostrzega Sebastian Czogała – wiceprzewodniczący ZZG w Polsce.

By sobie wyobrazić, ile węgla szczególnie dla odbiorcy indywidualnego, będzie mniej, to wystarczy powiedzieć, że to tak jakby nagle przestały fedrować 4 kopalnie „Mysłowice-Wesoła” i znikło 12 tysięcy pracowników. No cóż? Wygaszanie kopalń, wstrzymywanie inwestycji, brak nowych koncesji – to suma przyczyn, że jest tak źle i z dnia na dzień nikt nie wyczaruje węgla. Nie ma jednego stanowiska w rządzie, że trzeba oprzeć bezpieczeństwo energetyczne na polskim węglu. Nawet wojna nie zerwała łusek z oczu polskich polityków.

Jarosław Bolek