Chcą budowy kopalni
Mieszkańcy regionu noworudzko-wałbrzyskiego już od kilku lat zabiegają o budowę nowej kopalni. Dałaby im nowe miejsca pracy i gospodarczy impuls. ZZG w Polsce ma nadzieję, że rząd w końcu wyda koncesję na wydobycie i ruszy budowa „Nowej Rudy”.
- O kulisach walki o reaktywację kopalni w Nowej Rudzie - z Edwardem Śledziem – przewodniczącym ZZG w Polsce Regionu Noworudzko-Wałbrzyskiego – rozmawia Jarosław Bolek.
Jarosław Bolek: Choć mijają kolejne lata mieszkańcy Waszego regionu wciąż walczą o nową kopalnię. A przecież upływa już prawie 20 lat od zamknięcia ostatniej kopalni na tym terenie.
Przewodniczący Edward Śledź: Wszyscy mamy nadzieję, że rząd wkrótce wyda koncesję na wydobycie węgla koksującego. Projekt „Nowa Ruda”, który zainicjowaliśmy z lokalną społecznością to impuls dla całej gospodarki w regionie, a co za tym idzie polepszenie standardu życia ludzi. Wspomnę tylko, że na wniosek ówczesnej Solidarności decyzją rządu w październiku 1990 roku w Warszawie, podpisano porozumienie według którego ustalono, że zostanie przeprowadzona restrukturyzacja regionu wałbrzyskiego, połączona z likwidacją miejscowych kopalń węgla kamiennego. Nowa Ruda nie poddała się jednak szybko. Stworzyliśmy wieloletni program, dzięki któremu udało nam się fedrować jeszcze dziesięć lat dłużej. To do nas przyjeżdżali górnicy z okolicy, by dofedrować do emerytury. Tak przetrwaliśmy aż do roku 2000. ZZG w Polsce nie zakończył działalności. Kultywowaliśmy dalej górnicze tradycje. Spotykaliśmy się na barbórkach. I tak w 2011r pojawiła się szansa, że znów będziemy fedrować węgiel w Nowej Rudzie. Otóż ówczesny wicestarosta Adam Łącki podczas uroczystości pod pomnikiem górnika w Nowej Rudzie powiedział publicznie, że jeśli lewica będzie u władzy to ruszą kopalnie noworudzkie. Od razu podchwyciłem te słowa. Pytałem go wówczas czy to tylko kampania wyborcza czy prawda. Odpowiedział, że szczera prawda. I tak nasze związkowe naciski w końcu przyniosły rezultat. Po roku była już koncesja na odwierty. Inwestorem była australijska firma, która od razu przystąpiła do realizacji przedsięwzięcia, które jest dzisiaj na etapie oczekiwania na koncesję na wydobycie.
- Ten ostatni etap przed rozpoczęciem budowy kopalni trwa już dwa lata. To długo.
- Niestety. Do rządu płyną tysiące pism, inwestor opłaca wszystkie wymagane opłaty. I niby ciągle czegoś brakuje. Ewidentnie ministrowie grają na zwłokę. Choć wszyscy poklepują nas po plecach mówiąc pozytywnie o tej społecznej inicjatywie budowy kopalni, to jednak czas leci, a efektu końcowego brak. W przypadku australijskiej spółki Balamary i jej spółki „córki” Coal Holding Sp. z o.o., które mają budować kopalnię w Zagłębiu Noworudzko-Wałbrzyskim to nie obcy kapitał, ale historia polskiego emigranta Derka Lenartowicza, który jako 18 letni chłopiec wyjechał do Australii. W jego rodzinie są piękne tradycje górnicze już od czterech pokoleń. Zdobył kapitał na Zachodzie, teraz powrócił do Ojczyzny, by inwestować w Polsce. Do tego cała społeczność lokalna żyje kopalnią. Wspiera dążenia do reaktywacji wydobycia węgla koksującego, które jest wpisane przecież przez Unię Europejską jako surowiec strategiczny.
- Poparcie dla budowy kopalni to dzisiaj niezwykłe osiągnięcie. Niezmiernie trudno go osiągnąć, by wszyscy zaakceptowali taki projekt.
- Prawie w każdej rodzinie w naszym regionie jest jakiś górnik czy były górnik. Jednak w przeszłości odgórnie zlikwidowano górnictwo na naszej ziemi. Za inicjatywą budowy nowej kopalni jest lokalna społeczność wraz z władzami samorządowymi i różnorakimi organizacjami i stowarzyszeniami. Popierają nas również parafie. Biskup mianował nawet naszego proboszcza kapelanem górniczym. ZZG w Polsce, któremu przewodniczę działa prężnie na rzecz kopalni. Nie wspomnę już ilości spotkań i pism wystosowanych do rządzących na różnych szczeblach przez te ostatnie lata. W sprawie kopalni mówimy jednym głosem. Mamy też poparcie innych organizacji związkowych, w tym NSZZ Solidarność. Wszystkie liczące się siły społeczne są za budową kopalni.
Mam całe segregatory wysłanych pism i interwencji. Niestety społeczny projekt wciąż jest w zawieszeniu. Liczymy jednak na dobre zakończenie i zdrowy rozsądek. Liczymy, że węgiel nie ma barw politycznych.
- Projekt Nowa Ruda to nowe miejsca pracy i rozwój regionu.
- Mamy udokumentowane 180 mln ton węgla do wydobycia. Inwestor informuje, że rocznie chce wydobywać ok. 1,5 mln ton bardzo dobrej jakości węgla koksującego. Co dałoby pracę na kilkadziesiąt lat. Zatrudnienie ma znaleźć ok. 1500 pracowników, nie licząc firm powstałych w otoczeniu kopalni, które dałyby pracę kolejnym kilku tysiącom ludzi. Zyskałby także samorząd i cały region. Obecnie nasi górnicy pracują w Czechach, czy w kopalniach KGHM-u. W Nowej Rudzie mieliby bliżej miejsca zamieszkania. Szacujemy, że jest takich ok. 400 górników. Do tego jest zapewnienie, że wraz z uzyskaną zgodą na wydobycie przywrócone zostaną klasy górnicze, co przygotowałoby nowych fachowców do pracy w kopalni. Są na miejscu nauczyciele, a także kadra z AGH .
- Dziękuję za rozmowę.
P.S Po przeprowadzonym wywiadzie minister Michał Dworczyk obiecał spotkać się w najbliższym możliwym czasie z przewodniczącym Edwardem Śledziem w sprawie Projektu „Nowa Ruda”.