Cud się nie zdarzy

Jeśli ktoś miał jeszcze złudne nadzieje, że górnictwo nie zniknie z mapy Polski, to po ostatnich wypowiedziach premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jacka Sasina nie ma już złudnych wątpliwości. Chyba, że zaklina rzeczywistość i liczy na cud.

 

Po wybuchu wojny na Ukrainie, embargu na rosyjski węgiel, gigantycznym zapotrzebowaniu i wysokich cenach surowca, górnicy mieli nadzieję, że wreszcie Unia Europejska pójdzie po rozum do głowy i przestanie dekarbonizować gospodarki państw członkowskich. Wielu zastanawiało się nawet czy nie zrezygnować z umowy społecznej podpisanej w 2021r w Katowicach i wciąż nie zaakceptowanej przez Komisję Europejską, bo górnictwo czeka nowe życie. Inwestycje w nowe ruchy wydobywcze, nowoczesne przetwarzanie węgla, bezpieczeństwo energetyczne oparte na własnym surowcu. Wypowiedzi rządzących wskazywały, że trochę dobrej woli i troski o zabezpieczenie się w razie zagrożenia mogą być zrealizowane. To przecież dobro państwa. Potrzebna jest tylko wola polityczna. Wkrótce okazało się jednak, że to był tylko krótki sen lub mrzonki. A raczej mamienie Polaków, że będą mogli korzystać z własnego, taniego surowca. Minęło kilka miesięcy i scenariusz na kopalnie węgla jest zgoła inny.

7 listopada podczas Rady Dialogu Społecznego w Warszawie premier Mateusz Morawiecki podczas dyskusji i odpowiedzi na pytania związkowców o długoterminowe inwestycje w polskie kopalnie powiedział, że do końca roku rząd przedstawi plan inwestycyjny dla górnictwa, ale zastrzegł, że chodzi przede wszystkim o inwestycje krótkoterminowe na niewielką skalę, które nie dadzą wielkiego efektu, jeśli chodzi o wzrost wydobycia. Jak tłumaczył, wielkie inwestycje w górnictwie są bardzo kosztowne i długotrwałe, i nie ma żadnej gwarancji, że po zakończeniu, taka inwestycja nadal będzie opłacalna, czy nie będziemy mieli wtedy do czynienia ze spadkiem cen węgla na rynku. Jak zaznaczył, spółki - które na polecenie rządu importują węgiel - raportują, że na światowych rynkach ceny spadają. Morawiecki podkreślał, że do zamykania polskich kopalń zmusza nas polityka klimatyczna UE, a rząd starał się ten proces zorganizować racjonalnie. Minister klimatu i Środowiska Anna Moskwa podczas obrad Rady Dialogu Społecznego powiedziała, że zgodę dotyczącą wniosków koncesyjnych na wydobycie węgla musi wyrazić każdy samorząd. - U nas w resorcie jest kilka nowych wniosków koncesyjnych, bardzo szybko procedowanych przez obecnego tu pana ministra Piotra Dziadzio, ale jest taki etap, że zgodę, akceptację musi wyrazić każdy samorząd. Dlaczego Jastrzębska Spółka Węglowa na chwilę obecną zawiesiła część ze swoich postępowań? - mówiła Anna Moskwa. Podkreśliła, że są samorządy, które przeciwstawiają się wydawaniu nowych koncesji. - Te koncesje, które u nas są złożone - tak szybko, jak samorządy wycofają swój sprzeciw, a spółki odwieszą postępowania - wydamy w trybie natychmiastowym, również w zakresie decyzji środowiskowej. Radzimy sobie z tym dobrze, skutecznie, również z odwołaniami, z częścią sądową. Jesteśmy w gotowości, ale potrzeba tutaj umowy społecznej, akceptacji społecznej na tym poziomie lokalnym i regionalnym i tutaj myślę duża rola związków zawodowych - podkreśliła Moskwa.

Wskazała też, że Bogdanka proceduje decyzje środowiskowe dosyć skutecznie. Kolejny etap jest zamknięty i ta cześć też zostanie wydana. Tutaj nie ma protestów społecznych. Samorządy póki co nie oponują, więc te decyzje będą również w tej części koncesyjnej przez nas wydane - zapewniła minister klimatu.

Szef Ministerstwa Aktywów Państwowych Jacek Sasin nie wykluczył uruchamiania nowych szybów, ale… . - Być może będziemy drążyli nowe szyby, ale raczej nie na Śląsku, gdzie złoża są wyeksploatowane, gdzie jest dużo metanu i są kosztowne szkody górnicze. Mamy zinwentaryzowane złoża na Lubelszczyźnie. Tam działa kopalnia Bogdanka, która uruchomi kolejny szyb wydobywczy - dziś służący jako wentylacyjny - w ciągu trzech, czterech lat. Wkrótce Bogdanka stanie się własnością Skarbu Państwa i być może zacznie drążyć kolejne szyby - powiedział. Sasin dodał, że do czasu uruchomienia pierwszych bloków jądrowych żadna kopalnia nie może zostać zamknięta. - Nie może być tak, że będziemy pogłębiali proces uzależnienia od importowanego węgla, dużo droższego niż nasz. Dlatego musimy odwlec proces zamykania kopalń. Nie wycofujemy się z daty końcowej, z 2049r., ale ta krzywa, która miała charakter stale spadający, będzie spłaszczona - stwierdził.

I wszystko jasne. Stawiamy na atom. Węgiel z polskich kopalń będzie wysysany jak najszybciej, by choć w części zatkać dziurę po rosyjskim. Inwestycji na lata nie będzie, a o inwestowaniu w nowoczesne technologie węglowe, o czym mówi umowa społeczna, nikt nawet nie pisnął. Jeśli więc ktoś miał jeszcze wątpliwości co zamierza rząd, to chyba zaczyna zdrowieć ze ślepoty.

24 listopada ma dojść do spotkania Zespołu Trójstronnego ds. Bezpieczeństwa Socjalnego Górników, ale online. Związkowcy zamierzają postawić wiele pytań dotyczących przyszłości węgla, umowy społecznej. Ale czy usłyszą coś innego? I tak z nowymi obostrzeniami, które chce wprowadzić UE, może okazać się, że rok 2049 wygaszenia polskiego górnictwa będzie kolejną mrzonką. Chyba, że polski rząd powie: nie.

Jarosław Bolek