Dekalog transformacji energetycznej

Transformacja energetyczna musi być zrównoważona. Jej przekształcanie musi się odbywać przy wykorzystaniu różnych źródeł energii, zgodnie z ładem społecznym, przy zachowaniu konkurencyjności  przemysłu europejskiego i poszanowaniu środowiska naturalnego – to główne zasady, które powinny obowiązywać w Unii Europejskiej – uważają pracodawcy branży wydobywczo-energetycznej z krajów węglowych oraz związki zawodowe.

Taką deklarację złożyli uczestnicy warszawskiego szczytu „Energy Summit 2019”. Podobne zdanie w trakcie dwudniowej (1-2 październik) wyrazili przedstawiciele polskiego rządu. Przyjęta deklaracja o warunkach zrównoważonej transformacji energetycznej została przekazana eurodeputowanemu Grzegorzowi Tobiszowskiemu, który ma ją zaprezentować  na forum Parlamentu Europejskiego.

Podczas odbywających się sesji przypomniano, że polski sektor górnictwa węgla kamiennego w ostatnich 30 latach przeszedł ogromne zmiany. Od 1989r. emisja gazów cieplarnianych z sektora energetyki spadła o ponad 33%, a sprawność bloków węglowych wzrosła o 10%. W tym czasie nastąpiły duże zmiany w wydobyciu surowca i zatrudnieniu.

W 1989 r. zatrudnienie wynosiło prawie 420 tys. osób, a wydobycie prawie 180 mln ton. Dzisiaj jest to odpowiednio 85 tys. osób i 60 mln ton.

W trakcie jednego z paneli, którego moderatorem był Tomasz Rogala prezes PGG i szef Eurocoalu przypomniano, że według szacunków Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach koszt transformacji energetycznej tylko dla PGG to około 50 mld euro, natomiast środki z budżetu UE to kropla w morzu potrzeb, by udało się to zrealizować.

Uczestnicy szczytu  podkreślali, że transformacja musi być sprawiedliwa. Co szczególnie dobitnie podkreślała strona społeczna: nie wchodzą więc w grę zwolnienia pracowników i bezrobocie. Stąd niezbędne jest  stopniowe szukanie alternatywnych miejsc pracy.  Z jednej strony transformacja jest więc wielkim zagrożeniem utratą miejsc pracy, na co nie godzą się związki zawodowe, ale może być również szansą na stworzenie nowych miejsc pracy dla nowych pracowników.

Patrząc na to jednak, jak UE na siłę dekarbonizuje gospodarki europejskich krajów, trudno będzie się przebić politykom z krajów węglowych, by na szczeblu Brukseli doszło do odejścia od dotychczasowej polityki antywęglowej. Dodatkowo lobby ekologiczne i aktywiści atakują coraz mocniej węgiel. Racjonalne argumenty schodzą na dalszy plan. Preferują styl, że systematycznie powtarzane brednie na temat przyczyn zmian klimatu i roli w tym węgla w końcu wytworzą w społeczeństwie antygórnicze nastawienie. Z drugiej jednak strony polski rząd dość jasno stawia tamę jednoznacznym atakom, w tym również ze strony wielu polskich polityków i partii, które już strugają kopalniom trumnę. Taki model walki w obronie węgla przynosi rezultaty. Pierwszy z zachodnich polityków przyznał się to

prezydent Francji Emmanuel Macron, który ekologów „wysyła” do Polski, bo to nasz kraj jest ponoć najbardziej prowęglowy.

 I jak powiedział, to Polska blokuje, dodajmy absurdalne cele klimatyczne, które mogą zniszczyć polską gospodarkę i wyrzucić na bruk tysiące ludzi a i tak z perspektywy zwiększającego się zużycia węgla na świecie nic ekologii się nie przysłuży.

Jednak wspomniana wcześniej deklaracja warszawska daje rozsądne rozwiązania, jak pogodzić obronę klimatu z gospodarką węglową.

W pierwszym punkcie stwierdza, że zrównoważona transformacja musi odpowiadać wyzwaniom klimatycznym, w tym również celom ustalonym w Porozumieniu Paryskim, ale wymaga globalnych działań z adekwatnie przyjętymi zobowiązaniami i istotnym wkładem wszystkich krajów, a szczególnie grupy G-20.

W drugim punkcie  podkreśla, że zrównoważona transformacja energetyczna to proces kosztowny, ale przede wszystkim zróżnicowany w poszczególnych krajach Unii Europejskiej. Z tego  powodu państwa członkowskie powinny mieć swobodę w zakresie określenia ram czasowych oraz doboru narzędzi i instrumentów niezbędnych do jej przeprowadzenia w sposób sprawiedliwy i zrównoważony.

Po trzecie uważa, że europejski sektor wydobywczo-energetyczny jest kluczem wartości. I z tego powodu transformacja musi uwzględniać regiony górnicze i zapobiec ich zubożeniu oraz społecznej niestabilności. Zmiany powinny także dawać impuls dla innowacyjności i inwestowania.

Czwarty z punktów deklaracji mówi o zachowaniu równowagi pomiędzy bezpieczeństwem energetycznym, konkurencyjnością gospodarki i ochroną klimatu. To właśnie te trzy obszary są fundamentem funkcjonowania i sprawiedliwego rozwoju społeczeństwa i gospodarki każdego kraju.

Te cztery punkty deklaracji to swoisty dekalog transformacji energetycznej i dlatego powinien być uwzględniany dla przyjmowanych przez organy Unii Europejskich strategii, polityk, prognoz oraz dyrektyw.

Warszawska deklaracja uwzględnia interesy polskich górników. Jest warta wprowadzenia w życie, na szczeblu UE. Daje szansę na prospołeczną transformację.

Macron ostro napuszcza na nasz kraj:

"Niech młodzież w/s klimatu jedzie demonstrować do Polski!"

Od kilku miesięcy trwa poszukiwanie wygodnego "kozła ofiarnego", na którego będzie można zwalić winę za fiasko redukcji światowej emisji CO2. Ostatnie akcje aktywistów w gdańskim porcie wskazują, że głównym kandydatem do tej roli stała się odpowiadająca za mniej niż 1 proc. globalnej emisji Polska. Tezę tą właśnie potwierdził Emmanuel Macron. Lecąc do Nowego Jorku na szczyt ONZ udzielił wywiadu, w którym ostro napuścił młodych ludzi przeciwko Polsce: "W sprawie klimatu niech młodzież jedzie demonstrować do Polski" - grzmiał prezydent Francji.

Według danych za 2017 rok polskie emisje CO2 odpowiadały za jedynie 0,86 proc. światowych emisji tego gazu. Piszę "jedynie" bowiem jeszcze w 1990 roku odpowiadaliśmy za 1,63 proc. światowych emisji CO2. Na pierwszy rzut oka widać zatem, że nasz wpływ na globalną ilość emitowanych do atmosfery gazów cieplarnianych jest coraz mniejszy.

Nie wszystkim jednak taki stan rzeczy się podoba. Wiele wpływowych ośrodków robi bowiem z Polski "największego truciciela Europy". Opisując nas w takim świetle celowo (lub nie) manipulują oni danymi na temat emisji CO2 lub zużycia węgla, prezentując je tylko w wygodnych dla siebie (lub dla swoich mocodawców) fragmentach. Klasyką są w tym przypadku statystyki, według których nasz kraj ma być absurdalnie dużym konsumentem węgla w UE. W rzeczywistości największym "spalaczem" węgla w UE są Niemcy. O ile Polska w skali roku konsumuje około 140 mln ton węgla (zarówno pod postacią węgla kamiennego, jak i brunatnego), to nasi zachodni sąsiedzi spalają w swoich piecach około 230 mln ton tego surowca.

Narracją uderzającą bezpośrednio w Polskę zagrał ostatnio prezydent Francji Emmanuel Macron. Podczas lotu na szczyt klimatyczny ONZ w Nowym Jorku udzielił on wywiadu dla francuskich mediów, w trakcie którego napuścił młodych ludzi uczestniczących w szkolnych strajkach klimatycznych przeciwko Polsce. Mimo, iż emisje CO2 w przypadku naszego kraju spadają, Macron stwierdził, że jesteśmy "blokerem" zmian i głównym hamulcowym "zielonej rewolucji". Do młodych ludzi skierował zaś apel, aby to właśnie do Polski pojechali organizować i uczestniczyć w protestach przeciwko dewastacji światowego klimatu.

W kontekście słów Macrona warto, aby polskie służby zachowały czujność. Niewykluczone, że na wezwanie Macrona w Polsce zjawi się tysiące zagranicznych aktywistów, których celem będzie blokada portów, kopalni czy elektrowni. A to nie pozostanie bez znaczenia dla naszej gospodarki. Straty będą liczone w setkach milionów, jeśli nie miliardach złotych. I to wszystko z powodu krajowej emisji CO2 na poziomie odpowiadającym 0,86 proc. globalnej emisji.  Nawet macronowska Francja ma obecnie większy udział w światowej emisji CO2 (0,91 proc.), nie wspominając już o takich "grubych misiach" jak Niemcy (2,15 proc.), Rosja (4,76 proc.), USA (13,77 proc.) czy Chiny (29,34 proc.). Dlaczego Macron nie poleca, aby młodzi aktywiści pojechali protestować na ulicach Berlina, Moskwy czy Waszyngtonu?

Źródło: niewygodne.info.pl

Jarosław Bolek