Górnicy protestują

Premier Mateusz Morawiecki nie znalazł czasu na rozmowy z górniczymi związkami zawodowymi. W odpowiedzi, 21 września po rannej zmianie, kilkudziesięciu górników z ruchów kopalni Ruda oraz Wujek nie wyjechało na powierzchnię. Rozpoczął się protest w obronie polskiego górnictwa.

14 września, związkowcy reaktywowali Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy i ogłosili pogotowie strajkowe. Powodem były decyzje rządu, który nagle wbrew wcześniejszym zapowiedziom diametralnie zmienił podejście do górnictwa. Najpierw przedłużał rozmowy ze związkami zawodowymi, by w końcu zaprezentować rządową politykę klimatyczno-energetyczną, które jest antygórnicza i prowadzi w drastycznie krótkim czasie do likwidacji branży, a co za tym idzie jest zagrożeniem dla setek tysięcy miejsc pracy w górnictwie, energetyce, hutnictwie, motoryzacji oraz w innych sektorach przemysłu. Z rządowych planów wynika, że w 2030 r. energetyka będzie potrzebować 26 mln ton węgla, jeśli ceny uprawnień do emisji CO2 będą rosły w sposób umiarkowany. Jeśli wzrost będzie wyższy, to zapotrzebowanie na węgiel spadnie do 14,7 mln ton.

Zaś w 2040 r. pierwszy scenariusz to 19 mln ton, drugi, tylko 11 mln, czyli tyle ile dziś rocznie fedruje najlepsza polska kopalnia – Bogdanka.W pierwszym scenariuszu oznacza to, że 2030 r. jest potrzebna tylko połowa kopalń tej spółki PGG. W drugim scenariuszu koniec PGG i kopalń Tauronu jest jeszcze szybszy. Na taki scenariusz górnicy się nie godzą. Dodatkowy apel do premiera Mateusza Morawieckiego o udział w rozmowach również pozostał bez odzewu. Nie przyjechał na rozmowy z górnikami (do 21 września) w sprawie transformacji. Do tego tłumaczenie wicepremiera Jacka Sasina jednoznacznie pokazuje intencje rządu co do górnictwa. Otóż w jednej z rozgłośni radiowej powiedział, że z tego co wie, to premier zamierza w najbliższym czasie przedstawić całościowy program dla (sic!) terenów pogórniczych, nie tylko na Śląsku, ale i w regionach wydobycia węgla brunatnego. Zaznaczył, że ten program ma zawierać inwestycje i propozycje, co w zamian górnictwa, skorelowane z polityką energetyczną państwa. Sasin podkreślał, że ta polityka wynika z regulacji europejskich, których rząd nie jest w stanie zmienić. Na efekt długo nie trzeba było czekać. Już po rannej zmianie w kopalniach rudzkich oraz Wujek nie wyjechało na powierzchnię łącznie 65 górników. – Rozpoczął się podziemny protest górników. Protest będzie rozszerzał się na inne kopalnie - ogłosił Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy (MKPS). Podobne protesty obejmą kolejne kopalnie. A na najbliższy piątek
25 września związkowcy zaplanowali manifestację w Rudzie Śląskiej. Wymarsz zaplanowano na godz.16.00. Przewidziano również inne formy protestu o których będziemy informować na bieżąco.

W ruchu Pokój po rannej zmianie nie wyjechało 13 osób. Do protestujących zjechał Grzegorz Umywalnik – przewodniczący ZZG w Polsce w ruchu Pokój wraz z innymi liderami. Dostarczyli protestującym prowiant, wodę. Górnicy ci przebywają na poziomie 790m. Mają specjalne miejsce przygotowane przez Michała Nieradzika – wiceprzewodniczącego ZZG w Polsce w ruchu Pokój i ratowników. Kolega Michał monitoruje również sytuacją na miejscu cały czas. Prowadzi ewidencję protestujących dla ich bezpieczeństwa – mówi „Górnikowi” Grzegorz Umywalnik. Również w roku 2015 podczas strajku opiekował się protestującymi. Do górników będą dołączać nowi. Cześć pozostanie do końca protestu, część będzie protestować rotacyjnie. 

- Związkowcy zajmują się koordynacją podziemnego protestu, dostarczaniem protestującym żywności, zapewnieniem opieki zdrowotnej, kontaktem z rodzinami protestujących itp. Po kolejnych zmianach do akcji mają włączać się kolejni górnicy. Liczba protestujących jest płynna i będzie się zmieniać – mówi „Górnikowi” Sebastian Czogała – wiceprzewodniczący ZZG w Polsce. -Sytuacja jest napięta i rozwojowa. Rośnie determinacja górników. Jeśli rząd nie przystąpi do rozmów, atmosfera na Śląsku jeszcze bardziej zaogni się – dodaje Czogała. Związkowcy chcą rozmawiać o zasadach transformacji górnictwa i energetyki. Ich zdaniem, realizacja tej polityki oznaczałaby zamknięcie kopalń węgla kamiennego do 2036-37 r., co przyniosłoby katastrofalne skutki społeczne i gospodarcze.

Jarosław Bolek