Na ratunek
Podczas ostatniego złazu górskiego nasz kolega Irek z Sośnicy nagle stracił przytomność. Sytuacja była dramatyczna.
Do akcji ratowniczej włączyło się wiele osób. Jak powiedzieli „Górnikowi” nie mogli przejść obojętnie. Niektórzy z nich są ratownikami górniczymi i często znajdują się w sytuacji, że kogoś trzeba ratować i mu pomóc. Niektórzy z udzielających pomocy mimo, że nie byli ratownikami posiadali odpowiednie szkolenia oraz umiejętności i również włączyli się w pomoc. Na szczęście wszystko dziś już możemy mówić o wielkim szczęściu Kolegi poszkodowanego oraz odwadze i profesjonalizmie tych, którzy pomogli go ratować walcząc o jego życie.
Kierownictwo Rady Krajowej postanowiło nagrodzić ratujących - złotą odznaką zasłużonego dla ZZG w Polsce. Wśród nich znaleźli się: Beata Neugebauer z GPI, Michał Tkocz z Ruchu Chwałowice, Krzysztof Berny z Taurona Wydobycie, Adrian Ćwikliński i Dominik Kochanowski z KWK Ruda oraz Liliana Burska z kopalni Soli Wieliczka i Celina Wrzód oraz Damian Giżyński z kopalni Pniówek.
„Górnik” rozmawiał z nimi. Dla wszystkich to był normalny odruch serca. Nie mogli stać obojętnie musieli zareagować – mówili skromnie w rozmowie z nami. Michał Tkocz z kopalni Chwałowice powiedział nam, że czuł, że to jest jego obowiązek. Jestem po kursie sanitariusza na kopalni. Pracuję zaś na co dzień jako instruktor strzałowy. Na kopalni pracuję od 2004r. Cieszę się, że ludzie zachowali się profesjonalnie i włączyli się w pomoc – powiedział nam pan Michał. Jest on również honorowym krwiodawcą.
Z kolei Damian Giżyński z kopalni Pniówek jest od 12 lat ratownikiem górniczym. – Poniekąd to mój obowiązek. W 2021r przez pół roku był oddelegowany do szpitali covidowych. Nie mogłem nie pomóc. Cieszę się, że kolega przeżył. To są trudne i dramatyczne chwile. Bycie ratownikiem pomogło mi zachować zimną krew. Jesteśmy szkoleni na takie okoliczności. Jednak najbardziej pomogła mi ta praktyka w szpitalach covidowych, gdzie takich trudnych chwili było mnóstwo. W takich sytuacjach chłodna głowa to bardzo ważna postawa – opowiada Damian z Pniówka. Na kopalni pracuje od 16 lat, od 12 lat jest ratownikiem górniczym. Jest też członkiem zarządu ZZG w Polsce w KWK Pniówek.
- Uważam, że trzeba się ciągle doszkalać. Potem łatwiej jest umieć się zachować w kryzysowych sytuacjach. Każdy z nas może przecież kogoś spotkać na ulicy, kto może potrzebować pomocy. A widzimy, że reakcja ludzi wówczas jest bardzo różna – dodaje Damian Giżyński.
- Krzysztof Berny z Taurona Wydobycie ZG Sobieski również włączył się w akcję ratowniczą. – Miałem raz takie zdarzenie na ulicy, gdy pobito chłopaka. Ten upadł, miał konwulsje. Byłem z żoną pielęgniarka. Ułożyliśmy go w pozycji bocznej bezpiecznej. I wezwaliśmy karetkę. Nikt inny nie chciał podejść. Oprócz mojej wiedzy poznanej od żony – pielęgniarki i odbytego szkolenia związkowego z udzielania pierwszej pomocy na co dzień nie spotykam się z takimi sytuacjami. Pracuję na Sobieskim 10 lat, na oddziale nawiertniczym. Pomogłem, bo mam taką chęć, żeby pomagać innym. Wiele chodzę po górach. Niekiedy dużo nie trzeba. Jednak gdy widzimy, że komuś coś się mogło stać – reagujmy. Zapytajmy czy możemy w czymś pomóc. Wcale nie musi to być śpiący na ławce pijak – apeluje Krzysztof. – W Ustroniu podczas złazu akcja ratownicza trwała długo. Jednak nie poddawaliśmy się. Dzięki temu żyje człowiek. To najważniejsze. „Pompowaliśmy” na zmianę wiele minut. Nawet kiedy przyjechał zespół ratowniczy z karetką niezbędna była pomoc. Wszyscy drżeliśmy o jego życie. Na szczęście zakończyło się szczęśliwie – dodaje Krzysztof Berny z kopalni Sobieski.