Odeszli na wieczną szychtę
Trwa dramat w kopalni Pniówek i Zofiówka (JSW). Wybuch metanu w pierwszej i wstrząs w drugiej, zbierają śmiertelne żniwo. Łączymy się w bólu z rodzinami i bliskimi górników i ratowników, którzy zginęli.
KWK Pniówek
20 kwietnia, kwadrans po północy, w pawłowickiej kopalni „Pniówek" doszło do wybuchu metanu na poziomie 1000 (ściana N-6). W rejonie zagrożenia przebywało 42 górników. Natychmiast podjęto akcję ratowniczą. Jednak w jej trakcie nastąpił wybuch wtórny. Wtedy sztab akcji utracił kontakt z częścią ratowników. - Czterech górników zginęło na dole i jeden zmarł w szpitalu. Tak wygląda stan obecny – informował na bieżąco Tomasz Cudny, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA (JSW). 25 poszkodowanych rozlokowano w szpitalach w Rybniku, Żorach, Jastrzębiu-Zdroju i Wodzisławiu Śląskim, 10 z nich trafiło do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Stan kilku jest bardzo ciężki.
- Ratownicy po pierwszym wybuchu metanu szli do poszkodowanych z dwóch stron. Mieliśmy pełne dane z czujników, które działały. To były dane co do prędkości powietrza, zawartości metanu w nim. Kierownik akcji podjął decyzję wysłania jednego zastępu na chodnik podścianowy w celu naprawienia przegrody wentylacyjnej uszkodzonej wskutek wybuchu. Ratownicy usłyszeli głos jednego z pracowników, który był z drugiej strony i po analizie warunków atmosfery kopalnianej drugi zastęp poszedł w kierunku tego pracownika – mówił prezes Cudny. Wspomniany pracownik miał sygnalizować, że nie może się poruszać. - To nie było daleko. Wentylacja została poprawiona i grupa ratowników poszła w kierunku w sumie dwóch pracowników, których mieliśmy zlokalizowanych z drugiej strony ściany. Weszli do ściany. Jednego z dwóch poszkodowanych zaczęto transportować do bazy i wtedy nastąpiła ta druga część dramatu, czyli wybuch wtórny metanu - relacjonował prezes.
- Słowa grzęzną w gardle, bo wiemy już, że pięć osób nie żyje, siedem jest jeszcze uwięzionych w chodnikach kopalni. (...) Ratownicy pięknie mówią, że idą zawsze po żywego człowieka i zawsze się trzeba starać dotrzeć jak najszybciej do tych ludzi, ale sytuacja jest naprawdę bardzo, bardzo ciężka – mówił premier Mateusz Morawiecki, który przybył do kopalni.
Przez cały dzień 21 kwietnia trwała akcja ratownicza. Zabudowano wentylator dwuczłonowy, który podaje około 450 m sześciennych powietrza na minutę. Ponadto, według stanu z godziny 19.45, w chodniku nadścianowym N-12 ratownicy zamontowali 100 m lutniociągu (instalacji umożliwiającej wtłoczenie czystego powietrza). Do skrzyżowania ze ścianą N-6 brakowało około 170 m. Lutniociąg montowano w odcinkach po 10, 20 metrów. Między godziną 19.37 a 20.01, w trakcie wycofywania zastępu ratowniczego prowadzącego prace przy wydłużaniu lutniociągu w chodniku N-12, doszło do kolejnych wybuchów metanu. Dziesięciu ratowników zostało poszkodowanych.
Obecny na miejscu dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego (WPR) w Katowicach Łukasz Pach podkreślał, że po zdarzeniu wszyscy ratownicy byli przytomni i wydolni krążeniowo oraz oddechowo. Stan trzech z nich został określony jako ciężki, stan czterech został określony jako dobry, do obserwacji szpitalnej, a trzech zaopatrzono na miejscu, by odesłać ich do domu.
Kilka godzin wcześniej miejsce tragedii odwiedził prezydent Andrzej Duda. Po złożeniu kwiatów przy pomniku świętej Barbary, który znajduje się tuż za bramą kopalni, spotkał się z przedstawicielami sztabu prowadzącego akcję ratowniczą i z samymi ratownikami - także z tymi, którzy byli na dole w chwili drugiego wybuchu.
Wójt Pawłowic ogłosił żałobę na terenie całej gminy. 22 kwietnia sztab akcji podjął decyzję o odizolowaniu zagrożonego regionu ze względu na duże zagrożenie kolejnymi wybuchami metanu.
23 kwietnia spółka informowała o decyzję o zabudowie w rejonie ściany N-6 dwóch tam przeciwwybuchowych. Aktualnie trwa transport materiałów do budowy tam. Śledztwo w sprawie katastrofy wszczęła prokuratura. Niezależnie od prokuratury, czynności mające ustalić przyczyny i okoliczności wypadku podejmie Wyższy Urząd Górniczy.
Ruch Zofiówka
Zaledwie trzy dni po wybuchu metanu w Pniówku doszło do kolejnej górniczej katastrofy w sąsiednim Ruchu Zofiówka kopalni Borynia-Zofiówka. 23 kwietnia, o godz. 3.40 doszło do wstrząsu wysokoenergetycznego połączonego z intensywnym wypływem metanu. W rejonie wypadku było 52 pracowników, 42 z nich wyszło o własnych siłach. W rejonie przodka zostało dziesięciu górników, do których zmierzają zastępy ratownicze. Ratownicy, jak informuje JSW znaleźli czterech poszkodowanych górników około 220 metrów od czoła przodka. Ratownicy musieli się jednak wycofać, bo kończył im się tlen w butlach. Według danych na godziny poranne 24 kwietnia dwóch z nich ratownicy przetransportowali do bazy ratowniczej, gdzie lekarz stwierdził zgon. Następny zastęp ratowników poszedł po kolejnego z czterech górników odnalezionych 220 metrów od czoła przodka. Ratownicy górniczy nie dotarli jeszcze do przodka. Atmosfera bliżej czoła przodka jest utrudniona z uwagi na temperaturę i stężenia metanu, dlatego na nocnej zmianie doszczelniano lutniociąg wraz z wymianą niektórych lutni. Po wytransportowaniu pozostałych dwóch odnalezionych górników, ratownicy rozpoczną dalsza penetrację chodnika w kierunku czoła przodka poszukując dalszych sześciu pracowników, z którymi stracono kontakt podczas sobotniego wstrząsu. Na miejscach katastrofy przybyli prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki.
Pracownicy i rodziny zapalają znicze przed kopalnią. Wszyscy mają nadzieję, że ratownicy idą po żywych.