Ostatnia tona wyjechała, a co z pracownikami?
- O przyszłości pracowników likwidowanego Ruchu „Piekary”, z Dariuszem Markwicą – wiceprzewodniczącym ZZG w Polsce w Węglokoks Kraj - rozmawia Jarosław Bolek.
Jarosław Bolek: 31 stycznia z kopalni „Piekary” symbolicznie wyjechała ostatnia tona węgla. Pozostało jednak prawie 800 ludzi. Co z nimi? W niektórych mediach, szczególnie społecznościowych można było przeczytać, że jest problem z ich dalszym zatrudnieniem.
Dariusz Markwica: Rzeczywiście narosło trochę plotek za sprawą mediów społecznościowych i byłych pracowników zwolnionych dyscyplinarnie. Ale to jedynie bańki mydlane pełne bzdurnych opowieści. Sytuacja pracowników jest dość klarowna. Cała akcja alokacji rozpoczęła się już dwa lata temu. Wstrzymano wówczas nowe przyjęcia. Zrezygnowano z usług firm obcych świadczących usługi na rzecz ruchu „Bobrek”. W ich miejsce przychodziły brygady alokowane z „Piekar”. Wciąż systematycznie trwają też odejścia naturalne na emerytury. Powstaje u nas na „Bobrku” kolejna przygotówka i będziemy rozjeżdżać kolejne fronty robót, tak aby zabezpieczyć na przyszłość więcej ścian i większe wydobycie, więc stan załogi będzie proporcjonalnie rósł aż do ponad 2 tysięcy ludzi. Dzisiaj jest niecałe 1700 osób. Pracownicy z Piekar trafiają na Bobrek na wszystkie działy.
- Ostateczna likwidacja „Piekar” wyznaczona jest na 2022rok. Część załogi zostanie i będzie zapewne prowadzić proces likwidacyjny. Ilu pracowników nadal będzie pracować jeszcze w tym czasie w „Piekarach”?
- Kopalnia to nie sklep, tylko długotrwały proces. Dalej będzie zatem przebiegała jej likwidacja. Około 200 osób pozostanie. Część z nich przez ok. 2 lata będzie wykorzystana przy likwidacji prowadzonej przez SRK i naszą spółkę. Potem będą mogli przejść na „Bobrek”. Z kolei ok. 90 osób z tej puli pozostanie do obsługi paczkowalni i zakładu przeróbczego oraz placów składowych. „Węglokoks Kraj” zostawił sobie w „Piekarach” bowiem dużą część infrastruktury powierzchniowej, głównie place składowe i magazynowe z dźwigami, nowoczesną bocznicę kolejową i cały węzeł przeróbki mechanicznej węgla, w tym paczkowalnię ekogroszku.
- Czy pracownicy mają również możliwość przejść na inne kopalnie?
- Tak oczywiście. Są to jednak sporadyczne przypadki uzależnione wola pracowników wynikającą np. z bliższego dojazdu do pracy, kiedy to pracownicy sami chcieli się przenieść. Łącznie na dzisiaj chodzi zaledwie o ok. 20 osób. Kilka osób przejdzie na kopalnię „Sośnica”, „Wujek”, czy inne. Te osoby mają również gwarancję ewentualnego powrotu, jeśli po jakimś czasie będą chciały wrócić. Zapewnia to umowa między naszą spółką a Polską Grupą Górniczą. Stąd myślę ze ten logistycznie będzie trochę trudniejszy, ale patrzymy optymistycznie w przyszłość. Tym bardziej, że nie ma większych problemów z fedrowaniem. Mamy nadzieję, podobnie zresztą jak inne kopalnie, że zakontraktowany i sprzedany węgiel będzie systematycznie odbierany.
- Dziękuję za rozmowę.