Ostatnie ostrzeżenie!
Pracownicy Grupy KOK Sp. z o.o., by utrzymać rodziny muszą pracować w dwóch lub trzech firmach powiązanych ze swoją macierzystą spółką. Podczas pikiety 28 czerwca w Katowicach powiedzieli głośne dość pracy po 300-400 godzin miesięcznie! Żądają podwyżek i uzdrowienia sytuacji spółki.
28 czerwca pracownicy Grupy KOK Sp. z o.o. pikietowali w Katowicach pod siedzibą Holdingu KW właściciela oraz PGG głównego zleceniodawcy. Już od stycznia trwa spór zbiorowy w spółce. - Efektu brak a zarząd nie robi nic, by poprawić sytuację pracowników - mówi Górnikowi Piotr Matyja – przewodniczący ZZG w Polsce w spółce, która zajmuje się przede wszystkim ochroną kopalń. Lista problemów jest długa począwszy od warunków pracy po kondycję firmy. Główne postulaty to podwyżka 18 proc. i kwestia najniższych kategorii zaszeregowania w firmie. Chcą, żeby były przynajmniej na poziomie płacy minimalnej. Obecnie są one niższe i pracodawca musi dopłacać dodatek, aby osiągnąć wymagany prawem poziom minimalnego wynagrodzenia. By godnie żyć pracownicy muszą dorabiać w firmach córkach na zleceniu. Niektórzy miesięcznie przepracowują nawet po 300, 400 godzin. Często kosztem urlopów, zdrowia i życia rodzinnego. Po wielu miesiącach trwania sporu zbiorowego mają już dość traktowania ich w kwestii wynagrodzeń jak niewolników. – Poraża mnie brak kompetencji u zarządzających i obojętność wobec pracowników, którzy zacharowują się, żeby przeżyć z miesiąca na miesiąc. A po drugiej stronie jest totalna obojętność – mówi nam o sytuacji w spółce – przewodniczący Matyja. Jak dotąd zarząd firmy od kilku miesięcy zbywa związkowe postulaty. Tymczasem sytuacja jest dramatyczna. Ludzie odchodzą z pracy. Jeśli zarząd nie podejmie zdecydowanych działań zmierzających do polepszenia warunków pracy może dojść do likwidacji ok. 700 miejsc pracy, co zagraża chronionym kopalniom należącym do infrastruktury krytycznej. Związki zawodowe uważają, że szansą na uzdrowienie sytuacji jest zmiana właścicielska polegająca na włączeniu spółki do Grupy kapitałowej Polskiej Grupy Górniczej. Przyczyniłoby się to do lepszego zabezpieczenia strategicznych przedsiębiorstw, jakimi są zakłady górnicze węgla kamiennego i poprawiło wynik finansowy firmy oraz utrzymało miejsca pracy dla pracowników Grupy KOK Sp. z o.o. Oprócz związków zakładowych również Rada Krajowa ZZG w Polsce apelowała do Piotra Pyzika wiceministra Ministerstwa Aktywów Państwowych. Sytuacja jest naprawdę tragiczna.
- Pracujemy jedną dniówkę na etacie, a drugą lub więcej na zleceniu. Mamy dość tego. Chcemy godnie zarabiać bez dorabiania, chcemy pracować 160, a nie 400 godzin miesięcznie – mówili podczas pikiety pracownicy. Ostrzegali jednocześnie, że jeśli nic się nie zmieni, niedługo nie będzie miał kto ochraniać kopalń. I nie trzeba do tego strajku. Wystarczy, że nie podejmą dodatkowej pracy. Mówili wprost: Jeżeli w najbliższym czasie nie dostaniemy konstruktywnej propozycji podwyżek, odejdziemy od pracy. Nie musimy strajkować, wystarczy, że nie będziemy dorabiać poza etatem i wszystko się posypie.
Pikietę wsparli przedstawiciele Rady Krajowej ZZG w Polsce oraz ZZG w Polsce z kopalni Wujek. W trakcie demonstracji delegacja protestujących przekazała petycję zarządowi Holdingu KW. Związkowcy zostali zaproszeni na rozmowy. Podczas trwającego kilkadziesiąt minut spotkania uzgodniono, że w czwartek 30 czerwca odbędzie się kolejna runda negocjacji przedstawicieli związków zawodowych oraz zarządów Grupy KOK i Holdingu KW. Jednak podczas rozmów zabrakło konkretów. Kolejne spotkanie ma odbyć się 7 lipca. Związkowcy mają nadzieję, że wreszcie otrzymają godną propozycję podwyżek i plan na polepszenie sytuacji w spółce. Pojawiło się światełko w tunelu. Jeśli jednak na obietnicach się skończy dojdzie do eskalacji protestu.