Pieniędzy nie było, nie ma i …
Jeśli nie poprawi się sytuacja pracowników Grupy KOK na początku września dojdzie do referendum strajkowego. Dotychczasowy rozmowy nie przyniosły żadnych rezultatów.
- Rozpoczęliśmy już procedurę strajkową. Najprawdopodobniej na początku września dojdzie do referendum. Chcemy również pracownikom zaproponować, żeby wybrali ewentualną formę protestu: czy będzie okupacja, strajk czy strajk głodowy – mówi „Górnikowi” Piotr Matyja – przewodniczący ZZG w Polsce w Grupie KOK, której większość stanowią pracownicy ochrony przede wszystkim na kopalniach Polskiej Grupy Górniczej. Puentą naszych dotychczasowych rozmów z zarządem spółki można są słowa byłego ministra finansów: pieniędzy nie było, pieniędzy nie ma i pieniędzy nie będzie – opisuje nam sytuację przewodniczący Matyja. Na nasze pytania czy spółka prowadzi jakiekolwiek rozmowy z właścicielem, czyli Holdingiem KW Sp. z o.o. , słyszymy odpowiedź, że nie odbierają telefonów lub, że nie chcą rozmawiać. Brak słów, jak traktuje się nas i nasze postulaty – dodaje przewodniczący ZZG w Polsce w firmie. Na ostatnim spotkaniu prezes miał podjąć działania, żeby Holding wreszcie się określił, co do związkowych postulatów. Niestety do dziś brak jakiejkolwiek odpowiedzi. Lista problemów jest długa począwszy od warunków pracy po kondycję firmy. Główne postulaty to podwyżka 18 proc. od stycznia 2022r i kwestia najniższych kategorii zaszeregowania w firmie. Związki chcą, żeby były przynajmniej na poziomie płacy minimalnej. Obecnie są one niższe i pracodawca musi dopłacać dodatek, aby osiągnąć wymagany prawem poziom minimalnego wynagrodzenia. By godnie żyć pracownicy muszą dorabiać w firmach córkach na zleceniu.
- Polityka braku wzrostu plac, szczególnie w dobie gigantycznej inflacji jest dla nas nie do zaakceptowania – wyjaśnia sytuację Piotr Matyja. Gadanie o 5zł czy 14 złotych do dniówki to jakaś farsa – dodaje.
Pracownicy, żeby wyżyć podejmują pracę w firmie córce. Mają po 300, 400 godzin pracy miesięcznie. Łatwo sobie policzyć i wyobrazić, ile czasu spędzają w miejscu pracy. Pikietowali już siedzibę Holdingu w Katowicach. Ani dotychczasowe rozmowy prowadzone od początku roku, ani protest nic nie dały. Wciąż również brak odpowiedzi na pismo związkowców do Ministerstwa Aktywów Państwowych (MAP) z prośbą o interwencję. - Brak dialogu i całkowite ignorowanie strony społecznej przez Zarząd Spółki Grupa KOK sp. z o.o. powoduje bardzo napiętą sytuację wśród załogi, co skutkować może niekontrolowanymi wybuchami społecznymi. Naszym zdaniem dalsze działania tego Zarządu doprowadzą do upadłości Spółki i utratę ok. 700 miejsc pracy – pisali do MAP.
- Nie ma dialogu z zarządem – żali się przewodniczący Matyja. Żeby rozmawiać z prezesami trzeba się zapisać na rozmowę w odpowiedni dzień w miesiącu, w którym ci mają dyżur i przedstawić sprawę sekretarce. Czy tak wygląda dialog w firmie ? – pyta.
- Pozostał nam strajk. Na horyzoncie nie widać nawet źdźbła chęci porozumienia – mówią związkowcy z Grupy KOK.