Po pierwsze: bezpieczeństwo

Prokuratura, Komisje Wyższego Urzędu Górniczego, Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku i Specjalny Zespół Ministerstwa Aktywów Państwowych badają przyczyny i okoliczności katastrof górniczych w kopalni Pniówek i Zofiówka (JSW). - Trzeba zbadać wszystkie ewentualne wątpliwości. To obowiązek wobec tych, co zginęli oraz ich rodzin i przyjaciół – mówią związkowcy. 

Brać górnicza wciąż przeżywa ból i rozpacz z powodu tragedii, jakie spowodowały katastrofy górnicze w jastrzębskich kopalniach Pniówek i Zofiówka. W Pniówku zginęło 9 pracowników, 7 zostało na dole kopalni, zostało uznanych za zaginionych. Z Zofiówce zginęło 10 górników.  6 najbardziej poparzonych z tych kopalń wciąż jest leczonych w siemianowickim Centrum Leczenia  Oparzeń. – Górnicy, którzy pozostają w naszym szpitalu, są leczeni na wiele sposobów. To m.in. czyszczenie ran, zabiegi chirurgiczne, przeszczepy skóry i owodni. Prowadzimy  również hodowlę komórek skóry dla naszych pacjentów i podajemy im krople osoczowe do oczu – informuje Wojciech Smętek z Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.

Zawsze tak ogromna katastrofa rodzi pytania. Pojawiają się wątpliwości, czy czasami nie zaniedbano spraw bezpieczeństwa. Stąd wypadki w kopalniach JSW ( Pniówek i Zofiówka) bada prokuratura, urzędy górnicze i został powołany przez wicepremiera Jacka Sasina specjalny zespół ds. katastrof w kopalniach Pniówek i Zofiówka. – Trzeba potwierdzić lub wykluczyć wszystkie pojawiające się pytania. Strona związkowa będzie uczestniczyć w pracach obu komisji WUG dotyczących zarówno kopalni Pniówek jak i Zofiówka – mówi „Górnikowi” Sebastian Czogała – wiceprzewodniczący Rady Krajowej ZZG w Polsce, który będzie w składzie komisji badającej katastrofę górniczą w kopalni Zofiówka, a która rozpocznie prace 12 maja. 5 maja, odbyła się wizja lokalna w miejscu tąpnięcia połączonego z wypływem metanu, do którego doszło 23 kwietnia. W rejonie wypadku było 52 pracowników, 42 z nich wyszło o własnych siłach. - Podczas oględzin eksperci oceniali w wyrobiskach zasięg i wielkość skutków, jakie wywołane zostały  wstrząsem o energii 4x106 J, który spowodował tąpnięcie w chodniku nadścianowym D-4a w pokładzie 412łg+łd i 412łg oraz wydzielenie się metanu do wyrobisk. Oceniano m.in. zniszczenia w wyrobisku, w tym deformacje i uszkodzenia obudowy chodnikowej, zawężenie gabarytów wyrobiska, zniszczenia i przemieszczenia maszyn i urządzeń stanowiących wyposażenie wyrobiska. Zlokalizowano miejsca znalezienia poszkodowanych - ofiar zdarzenia – komunikuje WUG. W efekcie ma powstać sprawozdanie omawiające przyczyny i okoliczności katastrofy oraz wnioski adresowane do kopalń i spółek.

Trudniejsza do zbadania jest sytuacja w kopalni Pniówek. Do wybuchu metanu na poziomie 1000 m doszło w nocy z 19 na 20 kwietnia. Pierwszy nastąpił 15 minut po północy. Drugi już podczas prowadzonej akcji ratowniczej ok. 3.00 nad ranem. 21 kwietnia wieczorem podczas prac ratowników przy budowie lutniociągu, który miał umożliwić dotarcie do poszukiwanych górników, doszło do serii kolejnych wybuchów metanu. Dzień później sztab akcji podjął trudną decyzję o wstrzymaniu poszukiwań. 2 maja zakończono akcję ratowniczą o godzinie 7.43 po zatamowaniu rejonu ściany N-6, gdzie doszło do wybuchu metanu. Jak informuje JSW: pierwsza i druga tama przeciwwybuchowa została zalana spoiwem cementowo-mineralnym. Dla pełniejszej izolacji ratownicy dodatkowo zalali spoiwem otwór wielkogabarytowy używany do przewietrzania jednego z wyrobisk. Po izolacji tego otworu i zamknięciu przełazów w tamach wybuchowych, rejon ściany N-6 został odizolowany od pozostałej części kopalni.

Eksperci, którzy zostali powołani 6 maja w skład WUG-owskiej komisji  zbadają jakie zagrożenia były prognozowane tysiąc metrów pod ziemią w rejonie ściany N-6, gdzie doszło do tragicznych wybuchów metanu, w jaki sposób prowadzona była profilaktyka, jakie realizowano roboty przed i do momentu katastrofy i czy były symptomy tego, co się wydarzyło. - Sprawa jest bardzo trudna. Bez przeprowadzenia wizji lokalnej tego rejonu nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania, które sobie postawiliśmy – przyznał podczas spotkania z dziennikarzami Krzysztof Król, wiceprezes WUG a zarazem przewodniczący komisji. Dodał jednak, że na obecnym etapie przedstawiciele komisji nie zakładają scenariusza, w którym po wygaśnięciu podziemnego pożaru nie udałoby się wejść do rejonu katastrofy, by przeprowadzić tam wizję lokalną. Komisja wyodrębniła ze swego grona cztery zespoły robocze, które zajmą się analizą poszczególnych zagadnień, związanych m.in. z oceną zagrożeń w tym rejonie i stosowaną profilaktyką, charakterem prowadzonych tam prac i ich zgodnością z zasadami sztuki górniczej czy oceną przebiegu akcji ratowniczej. Jak poinformował nas Mateusz Nabiałczyk – przewodniczący ZZG w Polsce w KWK Knurów-Szczygłowice Ruch Knurów, członek WUG-owskiej komisji badającej katastrofę w kopalni Pniówek zaplanowano, że prace zespołów zakończą się 21 czerwca. Wtedy to mają być przedstawione efekty prac i wyciągnięte wnioski.

- Rodziny zabitych czekają na odpowiedzi. Trzeba rozwiązać  wszystkie wątpliwości czy to o ewentualnych błędach lub nieprawidłowościach czy o ich braku. Chodzi o bezpieczeństwo  pracowników również na przyszłość – mówi nam wiceprzewodniczący Czogała.

Równolegle, odrębne postępowania w sprawie wypadku prowadzą Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku oraz gliwicka Prokuratura Okręgowa i specjalny zespół ds. katastrof w Pniówku i Zofiówce powołany przez ministra aktywów państwowych.

Jarosław Bolek