Zamiast obrony węgla mamy partyjną karuzelę walki o stołki
Trwają rozmowy zespołu ds. transformacji górnictwa. Jednak wciąż bez efektu. Kolejny raz polityczne spory przeszkadzają w uporządkowaniu branży. Zamiast mądrego scenariusza na przyszłość, mamy dywagacje o kolejnych roszadach personalnych w rządowych ławach. Polityków bardziej frapuje
walka o stołki
niż rozwiązywanie problemów polskiego górnictwa. W dobre ruszyła giełda personalnych zmian. Co dzień słyszymy o nowych osobach, które dostaną intratne posady rządowe. Również tarcia partyjne obejmują Śląsk. Głośno mówi się już kolejny raz o zmianach w zarządzie Polskiej Grupy Górniczej. Coraz bardziej w cieniu zostaje polskie górnictwo i górnicy. W jednej z opcji wicepremier Jacek Sasin i jednocześnie minister aktywów państwowych miałby pozbyć się górnictwa do ministerstwa klimatu. Zapewne spałby spokojniej. Czego nie można by powiedzieć o polskich górnikach i ich rodzinach, którzy żyją w niepewności o swoją przyszłość. Których chce się pozbyć unijna polityka dekarbonizacyjna i obecna polityka rządowa polegająca na wyciskaniu z czarnego złota ile wlezie i antywęglowym działaniu przez spółki państwowe sprowadzające węgiel z importu czy też nie odbierające zakontraktowanego węgla. Tak wygląda w realu rządowa obłudna polityka „wspierania polskich firm i produktów”. .
Zapowiadany koniec prac nad programem dla górnictwa przeciąga się już w maraton.
Wciąż brak nawet podstaw programu,
po ogłoszeniu którego mogłyby ruszyć prace poszczególnych komisji tematycznych. Cóż więc mówić o dobrej zmianie w górnictwie skoro w prezentowanych rządowych planach nie widać takich dobrych rozwiązań. W zamian szafuje się na różne sposoby hasłami o potrzebie obniżenia zapotrzebowania na węgiel, o antywęglowej polityce UE i o konieczności likwidacji nierentownych kopalń. Nieco starsi górnicy zapewne wiedzą, że o każdej kopalni można tak powiedzieć. Do tego trwają polityczne gierki w Zjednoczonej Prawicy, a górniczych problemów rząd jak nie rozwiązywał tak dalej nie rozwiązuje, mimo szumnych obietnic dawanych górnikom, szczególnie przed wszelakimi wyborami.
Wkrótce przekonamy się czy przedwyborcze zapewnienia o obronie polskiego węgla coś znaczą dla rządu czy były tylko kiełbasą wyborczą. Rządzący muszą jednak wiedzieć, że górnicy będą bronić swoich miejsc pracy. I chyba mają tego świadomość skoro nawet nie zaprezentowali swoich planów likwidacji kopalń na oficjalnym spotkaniu ze związkami zawodowymi. Górnicy są silnym środowiskiem, może nawet najsilniejszym w polskiej gospodarce, w którym związki zawodowe mówią jednym donośnym głosem, co jest dla każdej władzy niebezpieczne. A sytuacja z dna na dzień robi się coraz bardziej napięta. Pracownicy głośniej wyrażają swój sprzeciw wobec planom likwidacji kopalń. W niektórych miastach górniczych górnicy mają dość okłamywania ich byle tylko dotrwać do kolejnych wyborów.
A problemy narastają.
Jak mówi „Górnikowi” Sebastian Czogała – wiceprzewodniczący ZZG w Polsce i szef ZOK-u ZZG w Polsce w Polskiej Grupie Górniczej kolejne rozmowy z rządem nie przynoszą nowych rozwiązań. - Podczas ostatniego z nich, które odbyło się 28 sierpnia omówiono kilka kwestii, które wymagają natychmiastowych działań, ale z tym tempem w rządzie nie jest różowo – mówi nam wiceprzewodniczący Czogała. Jednak największym problemem, które staje przed największą węglową spółką ( PGG) jest drastyczne zmniejszenie zamówienia węgla dla energetyki zawodowej na przyszły rok aż o ok 10 mln ton. Jak łatwo sobie policzyć oznacza to likwidację od 5 do 7 kopalń.
Kolejny problem, jak wylicza Sebastian Czogała uczestnik rozmów z rządem jest import węgla. Tylko w ubiegłym roku spółki Skarbu Państwa lub spółki „córki” sprowadziły do Polski ponad 4 mln ton węgla, gdy w tym samym czasie niektórym z kopalń w Polskiej Grupie Górniczej grozi zaprzestaniem wydobycia z powodów tego, że mają zapełnione place składowe. - To skandal, że wciąż nasze wołanie jest niczym rzucanie grochem o ścianę – mówi nam Czogała. I wymienia, że jednym z największych importerów jest spółka PGE Paliwa. Tylko w 2019 roku do Polski zaimportowano z zagranicy 12,3 mln ton węgla, w tym 8 mln ton zza wschodniej granicy.
Może coś ruszy w tej kwestii, bo mamy zapewnienia wicepremiera Jacka Sasina, że ma być zlikwidowana giełda obligo na handel energii, dzięki czemu import energii elektrycznej miałby być ograniczony. Polska energetyka powinna wtedy wreszcie spalać nasz polski węgiel, a także produkować polski prąd z polskiego węgla, ponieważ niektóre bloki energetyczne nawet nie pracują lub pracują na pół gwizdka. Ma to regulować ustawa, która ma być uchwalona lada moment szybką ścieżką legislacyjną. Nie ma bowiem żadnych przepisów unijnych, które narzucałby Polsce import energii elektrycznej. Czy tak będzie? Zobaczymy. Dotychczas importowano tyle energii elektrycznej od początku roku, że można by spalić do tej pory ok. 5,5 mln ton węgla. Kraj, który stoi na węglu, a my cały czas uzależniamy się od zagranicznej energii ? A importujemy ją już z każdej strony: z państw skandynawskich, ze Wschodu oraz z Niemiec.
Kolejna patologia,
którą wylicza wiceprzewodniczący ZZG w Polsce, a która była poruszana podczas rozmów z rządem, to kwestia braku odbioru zakontraktowanego węgla przez energetykę zawodową. Jak twierdzi prezes Rogala spośród 4 spółek energetycznych jedynie Polska Grupa Energetyczna w miarę systematycznie odbiera zamówiony węgiel. Bez tego PGG nie przetrwałaby do tej pory. Mimo tego energetyka zawodowa nie odebrała z Polskiej Grupy Górniczej jeszcze ponad 2,2 mln ton węgla, który zakontraktowała(!) Mało tego, ta sama energetyka nie wywiązując się z umowy względem PGG, wywiązuje się z umów, gdzie węgiel jest importowany nawet z Kolumbii. Pytamy zatem brzmi: czym różni się ten kontrakt od tego podpisanego w PGG?
To nie wszystko, podczas spotkania zajmowano się również tematem odnawialnych źródeł energii, gdzie energia w dużej mierze jest energią bardzo niestabilną, uzależnioną od wielu czynników pogodowych jak wiatr czy słońce. Dobrym przykładem jest stan Kalifornia w Stanach Zjednoczonych, gdzie bez prądu zostało ponad 3 mln ludzi tam mieszkających. Przyczyna? Kilka dni nie wiał tam wiatr.
Wiceminister klimatu Ireneusz Zyska twierdzi, że i tak zapłacimy karę, ponieważ nie wywiążemy się z wytycznych unijnych, gdzie energia z OZE ma wynosić 15%. Poinformował także, że nigdzie na świecie nie znajdzie się już żadnych funduszy, które chciałyby zainwestować w górnictwo i w budowanie bloków węglowych, a w szczególności w Unii Europejskiej.
Związkowcy zarzucili rządowi
podczas sierpniowego spotkania, że jedynym planem, który chcą wdrożyć w życie jest plan likwidacji kopalń. Pytanie, co w zamian? Gdzie ci ludzie znajdą pracę jeśli zlikwiduje się kopalnie? Oczywiście takiego pomysłu nie ma. Tym bardziej, że na Śląsku, a także w całej Polsce pracę straciła ostatnio rekordowa ilość ludzi. Najwięcej w przemyśle hutniczym, motoryzacyjnym, w usługach, w handlu. A o miejscach pracy w likwidowanych kopalniach można rozmawiać, ale tylko i wyłącznie jeśli powstaną nowe.
Odniesiono się także do słów premiera Mateusza Morawieckiego, który podczas wizyty na Śląsku powiedział, że będziemy likwidować kopalnie, ale będziemy robić to inaczej niż nasi poprzednicy. - Jedyne, co ten rząd może zaproponować to budowa fabryki ogniw fotowoltaicznych, która zatrudni ok. 800 do 1000 pracowników. Jest też deklaracja, że ma powstać na Śląsku fabryka samochodów elektrycznych „Izera” – komentuje spotkanie zespołu ds. górnictwa – Sebastian Czogała.
Zielone światełko to fakt, że PGG jest w trakcie pozyskiwania z Polskiego Funduszu Rozwoju środków w wysokości 1,7 mld zł. O planie powołania pełnomocnika rządu do spraw transformacji poinformował wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Ma zostać nim Artur Soboń. Wcześniej był wiceministrem inwestycji i rozwoju. Potem przeniósł się do Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej. Obecnie jest sekretarzem stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych (MAP).
Następne spotkanie zapowiedziano na 10 września w Warszawie.
W spotkaniu uczestniczył – wicepremier Jacek Sasin, wiceminister klimatu Ireneusz Zyska, Wojewoda Śląski Jarosław Wieczorek oraz wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń, który decyzją premiera Mateusza Morawieckiego będzie odpowiadał w rządzie za sprawę transformacji górnictwa i energetyki jako pełnomocnik rządu – przejmie też nadzór właścicielski nad spółkami energetycznymi, oraz spółkami górniczymi (po ostatnim spotkaniu minister Naimski, oraz minister Kurtyka zarazili się Coronavirusem i nie mogli wziąć udziału w spotkaniu). Obecni byli też prezesi spółek energetycznych: Polskiej Grupy Energetycznej, Enei, Taurona, ENERGA, było także dwóch posłów (Adam Gawęda i Dorota Tobiszowska, oraz senator Bolesław Piecha), a także prezes PGG Tomasz Rogala oraz prezes Tauron Wydobycie Tomasz Cudny, oraz strona społeczna.